X-Google-Language: POLISH,Latin2 X-Google-Thread: 1045ba,f79c3d9362bb2b7a X-Google-Attributes: gid1045ba,public X-Google-ArrivalTime: 2003-03-20 21:59:05 PST Path: archiver1.google.com!news1.google.com!sn-xit-02!sn-xit-06!sn-xit-09!supernews.com!news.maxwell.syr.edu!newsfeed00.sul.t-online.de!t-online.de!news.task.gda.pl!news.man.torun.pl!not-for-mail From: "Eneuel Leszek Ciszewski" Newsgroups: pl.rec.ascii-art Subject: Re: Runda druga :) Date: Fri, 21 Mar 2003 06:54:22 +0100 Organization: A-A Lines: 226 Sender: leszekc@kreta.dipol.tkb.net.pl Message-ID: References: <6b127v4a0o9oc1sjhvf2tjpsqkd08ljid5@4ax.com> <014b7v0tkddncgrlnod8ra5uesjg747mmd@4ax.com> <1vte7vssi9m6n47nmmf8127it0gna4pvr5@4ax.com> Reply-To: "Eneuel Leszek Ciszewski" NNTP-Posting-Host: kreta.dipol.tkb.net.pl Mime-Version: 1.0 Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2" Content-Transfer-Encoding: 8bit X-Trace: flis.man.torun.pl 1048226234 18907 212.33.84.28 (21 Mar 2003 05:57:14 GMT) X-Complaints-To: usenet@man.torun.pl NNTP-Posting-Date: 21 Mar 2003 05:57:14 GMT X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.50.4133.2400 X-Priority: 3 X-MSMail-Priority: Normal X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.50.4133.2400 Xref: archiver1.google.com pl.rec.ascii-art:18921 (`. news:ak0i7vkrbnl5rdjki8teu33505p2it687l@4ax.com ) ) Przekle�stwo (jak bumerang) wraca do swego producenta. :) (.` bug spod @dresu email@email.com obwieszcza �wiatu: > Nie lubi� przegl�da� MSGID. \ __/ C to jest---------------' >> 0. Wila -- Jego piszemy wilk� literk�. :) >> To znaczy -- wielk�. :) > Hmm... Wilu!! Na pewno z wielkiej Ciebie piszemy?? >> 1. Szanujmy za�orzycieli. :) za�o�ycieli :) (g�upio poprawia� siebie samego) > Szanujemy, ale nie m�wimy bzdur. :P > To nie jest JEJ grupa. :) To grupa grupowicz�w. :) No tak -- ale to Ona w�o�y�a troch� trudu do tego, aby grupa zaistnia�a. :) I trud ten warto uszanowa�. :) >>> Cuda tam by�y, jakie� stare zespo�y, >>> ale Ciebie, nie widzia�em. ;) >> Cuda? :) Kilka zdj�� i troch� tekstu. :) > Oj... :P :) >>>> Obligatoryjne postscriptum: Pos�a� inne ballady Fryderyka? :) >>>> (jak sobie/innym/komu� po�lesz -- tak se poczytasz) >>> Po�lij! :) >> Na grup�? >> Pi�kna nigdy za wiele. :) > Pi�kna i szcz�cia NIGDY za wiele. :) No, to �l�: R�KOJMIA Gdzie mieszka� tyran * Dionizy * srogi, Meros wni�s� z sob� sztylet przechowany, Stra�e go j�y, oku�y w kajdany. Po co z sztyletem wszed�e� w moje progi?" Rzecze mu tyran, och�on�wszy z trwogi. "Chcia�em ojczyzn� oczy�ci� z poczwary!" "Srogiej na krzy�u nie ujdziesz mi kary". "Umrze� odwa�nie -- b�dzie dla mnie chlub�, O �ycie swoje nie prosz� ci� wcale, Chcesz jednak ze mn� obej�� si� wspaniale? Daj trzy dni czasu, bym przed swoj� zgub� M�g� jeszcze wyda� za m�� siostr� lub�; Przyjaciel ch�tnie stanie ci w por�k�, On, gdy nie wr�c�, zniesie ka�d� m�k�". Kr�l si� u�miechn�� i z ob�udn� min� Po kr�tkiej chwili tak do niego rzecze: "Niech si� twa kara na trzy dni odwlecze. Ale gdy chwile tej zw�oki przemin�, A ty nie staniesz, sp�nisz si� godzin�, On w srogich m�kach na twym miejscu skona, Tobie za� kara b�dzie odpuszczona". Meros do swego idzie przyjaciela: "Kr�l chce a�ebym sw�j zamach ukryty Op�aci� �yciem na krzy�u przybity; Jednak�e trzy dni zw�oki mi udziela, P�ki nie sprawi� swej siostrze wesela; Chciej by� por�k� za mnie w tej potrzebie, A� ja powr�c� i uwolni� ciebie". Przyjaciel milcz�c �egna go �ci�nieniem, A sam si� stawia pod stra� tyranowi, Tamten si� puszcza ku siostry domowi. Nim trzecia zorza b�ysn�a promieniem, Ju� si� u�atwi� z siostry za�lubieniem I ju� z obaw� jak naj�pieszniej leci, By przeznaczony nie min�� dzie� trzeci. Tu deszczem lunie chmura natarczywa, Lec� z g�r nagle zapienione �cieki, Wznosz� si� stawy, nadymaj� rzeki. On z kijem w r�ku do brzegu przybywa, Bystry pr�d wody pok�ad mostu zrywa, A ba�wan z grzmotem uderzaj�c w �uki, Wraz ze sklepieniem trzaska je na sztuki. A on po brzegu w ob��kaniu chodzi, Patrzy, zagl�da, jak daleko zdo�a, G�os wzywaj�cy posy�a doko�a, Ale pomocnej nikt mu nie �le �odzi, Nikt si� nie wa�y p�yn�� �r�d powodzi, Zhukanych nurt�w �aden flis nie porze, Tymczasem rzeka zamienia si� w morze. On wzdycha, p�acze i kl�ka na brzegu, Podnosi r�ce do pana nad pany: "Jowiszu * poskrom szalone ba�wany! Czas spieszy, s�o�ce w po�udniowyrn biegu, A jak si� spu�ci w morze do noclegu I miasta moje nie osi�gn� kroki, Zginie kochany przyjaciel bez zw�oki". Lecz strumie� ro�nie coraz bardziej wzd�ty, T�uk� si� fale, jedna drug� rodzi, A tak godzina po godzinie schodzi; On na ten widok, rozpacz� przej�ty, Rzuca si� dziko w bezdenne odm�ty, Silnym ramieniem porze wartkie wody, A b�g �askawy wiedzie go bez szkody. Dop�ywa brzegu i bez straty czasu Bogu dzi�kuj�c krok �ywo podwaja; A wtem do niego skryta zb�jc�w zgraja Z ciemnego nagle wyskakuje lasu I �akn�c �upu wznosi, �r�d ha�asu, Okropny top�r i maczug� srog�, Broni�c mu zewsz�d dalsz� bie�e� drog�. "Pu��cie mi�! -- krzyknie i bez duszy stanie. -- Na c� to �ycie wam sie przyda� mo�e, Kt�re sam dzisiaj u n�g kr�la z�o��? Nad przyjacielem miejcie zmi��wanie!" Wtem rwie maczug� zb�jcy niespodzianie I uderzaj�c pot�nym zamachem Trzech k�adzie, reszta ucieka ze strachem. Lecz skwarne s�o�ce straszn� sieje spiek�, W�tli mu si�y nu�a * nies�ychana Chwiej�ce pod nim �ami� si� kolana: "O ty, co� pom�g� bystr� przeby� rzek�, Co� mi� od zb�jc�w w swoj� wzi�� opi�k�, Chcesz�e, bym tutaj me oczy zawiera�, A m�j przyjaciel na krzy�u umiera�?" A� tu co� szemrze, niby srebrem �yska, W�a�nie Jak strumie�; kiedy mknie poskokiem. On wstaje, s�ucha, chciwym rzuca okiem, Widzi, jak szybko i tu� przy nim z bliska �wiegotnie gwarz�c �ywe �r�d�o tryska; Nie znaj�c miary w zachwyceniu swojem, Przylega chy�o, krzepi si�y zdrojem. S�o�ce ciekawie strzela w li�� zielony I na z�otawe trawnika dywany Ciska cieniowe drzew szczytnych ba�wany, A� dwaj podr�ni w te si� jawi� strony. On chce ich min�� z wiatrem na przegony. S�yszy, jak m�wi�, b�d�c ju� w pobli�u: "Teraz g� w�a�nie wieszaj� na krzy�u". A on w skok bie�y t� wie�ci� przeszyty, P�dzi go trwoga, zgryzota bez ko�ca; Wtem od promieni zachodniego s�o�ca B�yszcz� si� z dala Syrakuzy szczyty, A tu Filostrat, s�uga pracowity, Wierny str� domu, w drodze go spotyka, Poznaje pana i z trwog� wykrzyka: "Uchod�, nieszcz�sny, ratuj w�asne �ycie, Dla przyjaciela p�na twa obrona! Oto w tej chwili na krzy�u ju� kona. A� do ostatka wytrwa� nale�ycie, Z ka�d� godzin� wierzy� w twe przybycie, Nie da� si� strwo�y� szyderstwem tyrana, Niczym nie by�a wiara w nim zachwiana". "Je�li nie zdo�am tego mie� wesela, Abym w czas przybieg� na jego obron�, Niech�e z nim razem �ycie me wyzion�! Niech si� tym che�pi� tyran nie o�miela, �e m�g� przyjaciel zdradzi� przyjaciela, Niech we dwie razem ofiary uderzy, A w przyja�� wiern� niechaj odt�d wierzy". I o zachodzie przybiega pod mury. Ze zgroz� widzi krzy� ju� wystawiony, Ciekaw� t�uszcz� wko�o otoczony: Wtem przyjaciela kat ci�gnie do g�ry, On przez gawiedzi przebija si� chmury' I krzyczy: "St�jcie! Oto jestem, st�jcie! Jam to przewini�, mnie wi�c zamordujcie!" Zdziwia lud wszystek taka nag�a zmiana. Oni serdecznie �ciskaj� si� oba, �zy im wyciska rado�� i �a�oba; Rozrzewnia widz�w wierno�� dochowana, A ta wie�� dziwna dochodzi tyrana. Ludzko�� porusza w nim serce z opoki, Ka�e ich stawi� przed tronem bez zw�oki. I d�ugo na nich patrzy z zadziwieniem. A potem rzecze: "Sam to wyzna� musz�, Uda�o wam si� zmi�kczy� moj� dusz�. Wierno��, jak widz�, nie jest urojeniem �y� zawsze z wami jest moim �yczeniem; Tak rzadkiej pary nigdy nie rozdziel�, Wszyscy trzej odt�d b�d�my przyjaciele". Przek�ad JANA NEPOMUCENA KAMI�SKIEGO R�KOJMIA t y r a n - w staro�ytnej Grecji - samow�adca; tyrania by�a form� w�adzy polegaj�c� na dyktaturze jednostki D i o n i z y - chodzi o Dionizjusza Starszego (431-367 pne), znanego z okrucie�stwa tyrana Syrakuz; S y r a k u z y - miasto we wschodniej Sycylii za�o�one przez kolonist�w greckich pierwotnie na przybrze�nej wysepce Ortygii; w staro�ytno�ci Syrakuzy by�y jednym z najwa�niejszych miast sycylijskich J o w i s z - w mitologii rzymskiej najwi�kszy spo�r�d bog�w, w�adca niebios zwany "ojcem bog�w i ludzi" n u � a - znu�enie Oczywi�cie to (; plagiat ;) z Fryderyka Schillera. :) LC.